Jest prawie 7 rano. Znowu
zaspałam. Szybka kawa, szykowanie, ubieranie i bieg na autobus a potem na
tramwaj. Wszystko na autopilocie. Wpadam do pracy kilka minut po 9. W najlepszy
wypadku kilka minut przed. W pracy jakoś leci. Nie muszę się zbytnio wysilać umysłowo.
Tutaj też autopilot. Trzeba pracować szybko i wydajnie, za dużo nie myśleć i po
prostu przetrwać ten kolejny dzień. Później jest już tylko gorzej.
Po 17 człapie do tramwaju i czuję
się jak wymięta kartka papieru. Czeka mnie 1,5 godziny drogi do domu z
przesiadką w centrum w tłumie ludzi. Nie wiem co jest bardziej męczące: praca
czy powrót do domu?
Jestem w domu po 19 bo przecież
wcześniej trzeba zrobić jakieś zakupy. A w domu wiadomo – trzeba zrobić jakiś
obiad, ogarnąć, przygotować się na kolejny dzień. Nie daj Boże ktoś zadzwoni i
będzie chciał poplotkować. Wtedy jest już 23 i trzeba szykować się do spania…
Dobrze, że nie mam dzieci bo wtedy raczej na pewno skończyłoby się to
brawurowym skokiem z balkonu.
Chciałoby się jeszcze poczytać
książkę, obejrzeć film albo po prostu nic nie robić. Czas biegnie jak szalony i
mam wrażenie, że z dnia na dzień mam go coraz mniej. Przychodzi mi do głowy
myśl, że jestem źle zorganizowana. Na pewno!
Najgorsze są tygodnie kiedy mam
też pracujące weekendy. Nie ma mowy na ugotowanie obiadu na kilka dni, pranie,
prasowanie i inne organizacyjne rzeczy. Nie wspomnę już o wyjściu do kina czy
na spacer.
Jak żyją inni ludzie? Czy to
jakaś ściema, że mają na wszystko czas? Może są lepiej zorganizowani ode mnie?
Wszystko mają przygotowane i przewidziane. Ja do takich ludzi nie należę
chociaż ostatnio bardzo się staram. Walczę o każde 15 minut wolnego czasu.
Inni ludzie może mają pracę
bliżej domu, może nie muszą gotować obiadków i jedzą na mieście. Może nawet nie
myślą o czytaniu czegokolwiek. A jeśli myślą?
Wtedy powinnam brać z nich
przykład. Powinnam nauczyć się w jaki sposób oni to robią. Powinnam nauczyć się
PLANOWAĆ. Chociaż trochę bo przecież wszystkiego nie uporządkuje alfabetycznie,
nie dopasuję.
Piszę to z pewnym rozgoryczeniem. Wcale nie chcę
być aż tak UPORZĄDKOWANYM człowiekiem. Nie chcę być przewidywalna. I na pewno
nie znajdziecie u mnie porad typu: „Jak spiąć cały dzień minuta po minucie?”.
NIE.
Nie wstanę o 5 rano żeby ugotować
zupę. Nie będę też siedziała do nocy w kuchni.
Nie mam też motorka w dupie. Dużo tutaj tego „nie”. Jeśli inni ludzie aż
tak bardzo się poświęcają to ja mówię „dziękuję”.
Jestem teraz w trakcie szukania
pracy bliżej domu. Lepsza praca to też lepsza płaca i może nie będę potrzebowała
dodatkowych zajęć. Mogę też od czasu do czasu ugotować coś na kształt obiadu,
co wystarczy na kilka dni i mrozić resztę moich wynalazków. Na tym się kończy
moja inwencja twórcza.
W tym momencie pomaga Google i
hasło „jak zarządzać czasem”. Jest tu sporo informacji od ekspertów. Są
aplikacje i setki pomysłów. Ale przecież wszystko siedzi w głowie, w mojej
głowie i tutaj jest problem.Czy inni ludzie żyją z zegarkiem
w ręku planując i odmierzając wszystko co się da?
Kiedyś napisałam tekst o odpuszczaniu. Teraz wiem, że powinnam popełnić
kolejny o ORGANIZOWANIU. Co jest kluczem do organizowania? Jak uporządkować
kogoś bardzo nieuporządkowanego?
Szperając w sieci znalazłam coś,
co nazywa się macierzą Eisenhowera. Wszystko fajnie, pięknie ale co ja mam tak
naprawdę tam wpisywać? O tym może później… Powieszę to na lodówce, chociaż
spróbuję.
Mój cel to znalezienie godziny dziennie na czytanie lub pisanie albo
odpoczynek.
Najpierw dowiem się gdzie ta godzina się zgubiła. Postaram się przekazać jakiekolwiek domowe obowiązki M. W
wolny weekend będę gotować obiadki? No dobra, chociaż trochę… No i jeszcze
zakupy – tylko 2 razy w tygodniu a nie codziennie.
To powinno się udać? Mam nadzieję, że tak i że inni
ludzie będą trzymać za mnie kciuki.
A jeśli wynajdę już trochę więcej
czasu to na pewno zrobię tak jak w tym
artykule, bo to bardziej przemawia do
mnie niż te wszystkie filozoficzne brednie, odmierzanie czasu i tabelki. Bo
przecież w tym wszystkim chodzi o to, żeby cieszyć się chwilą. Żeby nawet z
głupiego gotowania czerpać radość ale nie jeśli robi się to ponad własne siły.
Czasami jest tak, że albo jesteśmy więźniami życia wg planu, albo więźniami ciągłego odpuszczania. Ciężko jest znaleźć złoty środek, ale tego Ci życzę. Swoją drogą to faktycznie dużo tracisz na same dojazdy - dlatego Cię podziwiam, że mimo wszystko: dajesz radę.
OdpowiedzUsuńTo nie tylko kwestia organizacji swojego życia, ale też organizacji życia osobie, z którą się jest. Wspólne zakupy - i już można przytachać siaty na tydzień, a nie na jeden dzień. Druga osoba też może gotować, szczególnie jeśli kończy szybciej/mieszka bliżej pracy... Nie kumam, po co to czytam, straszne nudy.
OdpowiedzUsuńAnonimowy to nie książka z wartką akcją ani film przygodowy ;)
UsuńWitam.Jak Tobie idzie w pisaniu tekstów? Które strony wg.Ciebie są najlepsze?
OdpowiedzUsuńCześć Franiu :). Pisanie idzie powoli. Ćwiczę, zdobywam wiedzę, planuję. Lubię mieć dobre zaplecze. Znam 3 strony godne uwagi i Ty także je znasz: Giełda, Textbookers i GoodContent. Szczerze polecam po prostu OLX. Pozdrawiam.
Usuń