Czy dopadło mnie wypalenie zawodowe? A może to depresja?
Mam dość, naprawdę nie lubię mojej pracy i już nie chcę tam chodzić od poniedziałku do piątku.
Nie lubię swojej pracy już od bardzo dawna. Rano ledwo wstaje z łóżka. Później jest już tylko gorzej.
Kawa,
papieros, pełen automatyzm, prawie żadnego myślenia. Gonią mnie daty i
limity. Popełniam błędy, jestem nerwowa a na koniec już po prostu mi się
nie chce. Biuro straszy procedurami ale podwyżek znowu nie będzie więc
po pracy znowu będę musiała iść do pracy żeby dorobić. Pani z biura
sprząta mieszkania i tego też ma już serdecznie dość.
A
za oknem maj, wiosna w pełni i coraz częściej myślę o tym, że
chciałabym robić zupełnie coś innego. Może wyprowadziłabym się na wieś,
nauczyła się czegoś nowego? Nie mam pojęcia co chcę robić i też chyba
niewiele umiem. Chciałabym po prostu uciec z tej fabryki albo jak kto
woli korporacji. Wiem, że ta praca nie jest taka zła. Pensja jest co
miesiąc a ja siedzę przy biurku i nie zabieram papierów do domu. Czy to
już jest szczyt lenistwa? Jak inni ludzie daj ą sobie radę?
Podobno wypalenie zawodowe jest już nazywane chorobą cywilizacyjną XXI wieku.
Stres powoduje zmęczenie i apatię a potem to już jest właściwie
wszystko jedno i weekendy są za krótkie żeby naładować baterie.
Stresujemy się pracą, która nie daje efektów i nie pozwala przeżyć
godnie do końca miesiąca. Znowu trzeba sobie wszystkiego odmawiać żeby
opłacić rachunki i tak się toczy to bezsensowne koło. Ilu jest u mnie w
pracy wypalonych ludzi? Myślę, że całkiem sporo sądząc po nerwowym
zachowaniu i wylewaniu "gorzkich żali". Narzekanie jest najgorsze.
Gdzieś podświadomie to wszystko zapisuje się w pamięci i zniechęca
jeszcze bardziej. Ludzie biorą antydepresanty ale przecież to pomaga
tylko na chwilę i nie rozwiązuje problemu.
Zawsze
byłam ciekawa ludzi, którzy rzucają wszystko i wyjeżdżają w Bieszczady,
na Kaszuby albo na Majorkę. Czy tak naprawdę się im udaje? I czy ja bym
się odważyła na coś tak radykalnego? Może kiedyś się przekonam. Na
razie piszę tutaj i staram się nie zwariować. Właśnie tak - nie
zwariować. Próbuję dbać o siebie i wprowadzać małe zmiany. Marzy mi się
proste życie, wręcz minimalizm i na moje nieszczęście albo szczęście -
niezależność.
Nie
chcę mieć super apartamentu na kredyt ani drogiego samochodu. Nie muszę
nosić markowych ciuchów i jeść w wykwintnych restauracjach. Chcę tylko
wstać rano i cieszyć się życiem, mieć cel, robić to co lubię. Teraz
przez długi czas będę zastanawiać się co to jest.
Czasem
czytam porady o tym jak zapobiegać wypaleniu zawodowemu. Serio?
Większość z tych rzeczy robię.Nie poddaję się bo wiem, że od razu wszystkiego nie zmienię ale jestem
ciekawa czy Wy też odczuwacie coś co nazywa się wypaleniem zawodowym? I
jak sobie z tym radzicie?
Komentarze
Publikowanie komentarza